sobota, 29 grudnia 2012

Life Is Calling


I wreszcie nastał ten moment, w którym przerywamy niemal niekończący się potok obiecanek dotyczących nowego albumu, a przechodzimy do ich spełniania. Oto tuż przed zakończeniem 2012 roku, mamy zaszczyt zaprezentować pierwszy utwór z naszego nowego dzieła. Zatem niniejszym...

Skala Collective Przedstawia

Pierwszy singiel z nadchodzącego albumu Sleepy Dancing

Life Is Calling




poniedziałek, 3 grudnia 2012

Jeszcze chwilkę


Tym razem już na pewno i zdecydowanie możemy powiedzieć spokojnym głosem, że nowe wydawnictwo Skala Collective jest dziełem ukończonym i jak na załączonym obrazku widać, będzie nosiło tytuł : "Sleepy Dancing".

Jeśli chodzi natomiast o termin wydania, to oscyluje on w mniej więcej w okolicach lutego 2013. Tak, wiemy, że to dopiero po końcu świata, ale uważamy, że nie ma się czym za bardzo przejmować. Pozostało nam tylko przycisnąć naszego grafika i znaleźć medium dystrybucji.
Nie mniej jednak, sama muzyka jest już skompilowana do postaci Pierwszej Płyty CD Z Gotowym Materiałem i czeka. Myślę że mogę spokojnie powiedzieć, że przed wydaniem albumu poznacie przynajmniej jeden utwór z nowego materiału. Także jeszcze chwileczka cierpliwości i już, już, tuż, tuż...

środa, 10 października 2012

PERRY FERYA BAND Live on Venus





Tymczasem Perry Ferya Band trochę nieoczekiwanie i w dość szybkich okolicznościach wydaje w Clinical Archives swoją drugą płytę Live on Venus. Jak dla mnie kwintesencja brzmienia projektu. Jednocześnie muzyczne podsumowanie pewnego okresu wspólnego muzykowania. Co nie oznacza, że płyta ta kończy idee psychodelicznego improwizowania. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, otwiera nowy etap jej istnienia w naszym graniu bo nie ukrywam, że jest to moje idee fixe ;-). Zapraszam do odsłuchania Perry Ferya Band Live on Venus  i ściągnięcia za darmo ze strony Wydawcy Perry Ferya Band Live on Venus .

czwartek, 30 sierpnia 2012

Ukrywać już nam się nie chce...


... dlaczego ciągle nie ma nowego albumu Skali Collective, ...a kiedy zostanie wydany... dlaczego na blogu nie ma nowych wpisów, ...a trailer już był i co dalej? itd. 

Otóż odpowiedź na wszystkie te pytania jest Jedna, acz konkretna (należy zwrócić uwagę na podmiot w tym zdaniu: Ona). Jest tak dlatego, że pomimo że album był już skończony, gotowy do publikacji, niemal wysłany do wytwórni, który ów miała wydać i niemal wysłany do ludzi gotowych do wypalenia "naszej sztuki" na nośniku błyszczącym - okazało się, że album skończony jednak nie jest. A to z powodu, który malowniczo prezentuje się na poniższym obrazku:


Pozytywem jest to, że wszystkie dodatkowe ścieżki zostały już nagrane, tak więc reszta S.C. może zająć się spokojnie obmyślaniem dalszej drogi kolektywu, ja natomiast od kilku tygodni siedzę i dłubię.. i skończyć nie mogę. Nowych nagrań okazało się być naprawdę sporo i trzeba je odpowiednio ułożyć, ubrać i wpasować. A do tego niestety sen z powiek spędzają mi przesłuchy, które skutecznie eliminują edycję wokalnych ścieżek. I jeszcze kilka innych technicznych bzdetów, które oczywiście nikomu nie przyszły by do głowy. Jak choćby przesunięcia fazowe...  ... no dobra, koniec narzekania. Do roboty. 

Podsumowując. Skala Collective ma się wyśmienicie. Ciągle coś nowego wymyśla. Album będzie. Natomiast na pytanie kiedy, odpowiedź jest tylko jedna: Jak skończę (włączając w to twardą weryfikację mojej pracy przez współskalowiczów i naniesienie poprawek). Kryterium jest tylko jedno. Ta płyta ma być tak dobra jak tylko może i wyjdzie, gdy stwierdzimy, że jest.

tymczasem... 

G.Bart

wtorek, 3 lipca 2012

MYŚLENIE G.BARTA: Drobna Zwłoka

MYŚLENIE G.BARTA: Drobna Zwłoka: Otóż pragnę zakomunikować, że owe "soon" dotyczące ukazania się nowego albumu Skala Collective troszkę się przeciągnie. Słowo "troszkę" m...

środa, 13 czerwca 2012

Miejsko

W oczekiwaniu na nowy album naszego kolektywu, który niebawem się ukaże (choć tak na prawdę jeszcze nie wiadomo kiedy) -  bo miło mi przy okazji ogłosić, że prace w warstwie muzycznej dobiegły końca - postanowiłem wrzucić taki mały smaczek dotyczący jak na razie ostatniego albumu - Black Constellation.

Ów smaczek to pierwotna wersja utworu Another Town.

Kawałek powstał ponad rok przed oficjalną publikacją z okazji pracy nad płytą celebrującą rocznicę narodzin mojej Ukochanej.

Płyta oczywiście istnieje w jednym egzemplarzu fizycznym, zawiera 10 kompozycji i utwór Miejsko (bo taki miał tytuł w oryginale) jest jednym z nich. Tak się zdarzyło, że na jednej z prób włączyłem ten kawałeczek mojego dorobku muzycznego i Roger wpadł na pomysł, że zrobi własny mix kilku utworów z urodzinowej płyty. Tak też się stało, dwa utwory poszły na warsztat i później uzupełniły track-listę Black Constellation.

Zatem zapraszam do odsłuchu:




G.Bart.

czwartek, 1 marca 2012

CLAM - Z ostatniej chwili....

"Just got your email, and I just checked out all the songs and I gotta
say that truthfully this is some of the coolest experimental metal I
have heard in a very long time!!! I really like the stuff a lot
especially the first one Death on elektric canvas, but it is all very
original stuff."

Mike Browning /NOCTURNUS, MORBID ANGEL, AFTER DEATH/

niedziela, 26 lutego 2012

CLAM - Garść recenzji w tak zwanym międzyczasie...



Pora zatem zajrzeć do Kosmicznego Kłamcy. Ostatni materiał Cosmic Liar and Murderer "Sex Metal" nieco zaistniał w metalowej przestrzeni i doczekał się nawet solidnych recenzji. W międzyczasie muza poleciała w Anty-Radiu, w szacownej audycji Rzeźnia (wydanie 376 i 380) oraz w audycji Metalizacja studenckiego Radia Index z Zielonej Góry.

Demian Heftel znany z takich bandów jak Nocturnus, After Death czy Deastined To Ruin podsumował materiał jednym zadniem „ That's definitely good stuff. Different than the norm”.

Zaś Magazine Musick w numerze z listopada 2011 napisał:


"W czasach kiedy Morbid Angel ze swoim ostatnim materiałem a`la Laibach zabrnął w ślepą uliczkę, oto pojawia się materiał polskiego zespołu, któremu dużo bardziej na zdrowie wychodzi paranie się post death metalem. Industrialny i elektroniczny grunt, który dla Amerykanów okazał się niczym ruchome piaski - zwodniczy i zabójczy dla Cosmic Liar And Murderer zdaje się być żyznymi czarnoziemami. Dajmy jednak już spokój tym porównaniom gdyż faktycznie jedyne co łączy obie grupy to podobny poziom dekadencji w muzyce. I nic poza tym. Cosmic Liar & Murderer choć widać, że wychowany na death metalu - poszedł zupełnie inną ścieżką i uderza między oczy na swój własny sposób. Brutalna energia i prostota podana z niebywałym wdziękiem. Niczym dziewczyny z okładki: połączenie uduchowienia z Kałasznikowem. Nowa nieformalna grupa religijna! No cóż, tak trzymać, ja jestem fanem tej bliżej nieokreślonej muzyki, którą stworzył CLAM na bazie wspomnień o starych czasach i świetności takich grup jak Righteous Pigs czy Terrorizer. Czytelników poszukujących zachęcam do tej duchowej strawy a samej kapeli powiadam: nie poddawajcie się, każda religia zaczynała jako sekta!  (7,5/10)".

Kolejny z recenzentów (Heavy Metal Pages & others) podsumował muzę następująco:

"Trio z Kołobrzegu tworzą muzycy znani z legendarnych już zespołów: Bloody Psycho, Morbid Tales Slaughter czy Piekielne Wrota. Jednak w istniejącym od czterech lat projekcie CLAM Roger, Krakus i Nasty hołdują swym obecnym, bardzo eklektycznym fascynacjom. To trwająca 13 min., podzielona na sześć utworów instrumentalna muzyczna podróż w nieznane. Utwory są krótkie – od 2’28 do zaledwie 1’32, ale bardzo treściwe – nie ma tu mowy o przeroście formy nad treścią. Przeważa szybka, piekielnie dynamiczna jazda, oparta na gitarowych riffach i świetnej pracy perkusji (“Death On Electric Canvas”). Nie brakuje też psychodelicznych zwolnień (”Kick & Run”) czy nawet wyrazistej melodii, wyłaniającej się spod kilku gitarowych śladów („Ayahuasca”). Warstwę rytmiczną uzupełniają loopy, zaś schizofreniczny nastrój i chory klimat tworzą klawisze – często wysuwające się na plan pierwszy, czasem współbrzmiące z gitarami. Szybki ”Closed Eyes Open Mind” sporo czerpie z dokonań Tiltu. Nie brakuje też czytelnych nawiązań do death metalu, grindcore i mathcore, połączonych z awangardowymi eksperymentami spod znaku Naked City Johna Zorna, The Locust czy Mike’a Pattona. Rezultatem jest porywający materiał, który może zainteresować zarówno maniaków muzycznej ekstremy oraz zwolenników awangardy i free jazzu. (5).".

Rlyeh Zine zaś jak poniżej:

"Widząc okładkę, z której wieje chińszczyzną w dość militarnym znaczeniu i zestawiając to z tytułem płytki od razu wiedziałem, że lekko nie będzie. Pominę dyskretnie iż dane mi było słuchać tego materiału jeszcze przed oficjalną premierą. No, ale do rzeczy. To co wyprawia to trio to cały misz masz gatunków oparty o niespójne spektrum brzmieniowe (mam wrażenie że co solówka to inne brzmienie), pozbawiony w dodatku wokali w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. CLAM zbudował swoją muzykę na bazie niektórych aspektów twórczości PAN THY MONIUM, Kosmicznego Industrialu, odrobina nastrojowości a’ la King Diamond i… muszę to napisać- tego co słyszeliśmy na ostatnim materiale DEADSPEAK. „Sex Metal” nie ma nic wspólnego z sugerującym przyjemny odsłuch, muzykowaniem. To rzecz trudno przyswajalna- muzyka wymagająca, ale i wbrew pozorom wciągająca i znakomicie zrealizowana. Rzadko się słyszy takie rzeczy. W składzie CLAM odnajdziecie członków SLAUGHTER, DEADSPEAK… i już samo to powinno sprawić, że z samej choćby ciekawości zapoznacie się z tą w 100% chorą muzyką. (7,5/10)."

Z nieco jakby prywatnych recenzji Wydawca nieistniejącego już niestety NNCh Zine napisał:

"Jestem rozjebany na kawałki, a dokładniej rzecz ujmując na 6 kawałków :) Ten nowy materiał CLAM mnie zszokował. Niesamowita energetyczna muza, przywodzi na myśl szaleńców z Macabre z USA. Takie entuzjastyczne i zarazem szalone i wariackie granie. Ech..te subtelne klawisze, jak świetnie się wkomponowały w całość. Bardzo ładne melodie. I cały czas to swawolne tempa. Nie ma wokalu i wcale go tu nie brak! A to jest sztuka. Gratuluję - jestem pod wrażeniem. Kiedy ten materiał powstał? W 2011 roku? Bardzo mile mnie nim zaskoczyłeś :)Raz jeszcze gratuluje - jestem pod wrażeniem"

Enjoy!

czwartek, 9 lutego 2012

WAFP: Ostatki 2011

Skala Collective: Black Constellation (Clinical Archive)

"Rok temu w Ostatkach opisywaliśmy płytę Perryferya wydaną pod szyldem Skala. Od tamtego czasu skład zespołu mocno się rozrósł i piąte wydawnictwo Black Constellation sygnowane jest już „upgrade'owaną” nazwą. Obecność nowych osób mocno poszerzyła zakres muzycznych poszukiwań - nowy album jest swoistym przeglądem wypadkowych zainteresowań członków kolektywu. Słychać znane z poprzednich wydawnictw „rocki”: post kraut i space, teraz dochodzą elementy free jazzu, ambientu, a nawet industrialu. Każda z dziewięciu kompozycji to trochę inna szufladka. Niestety ta wielokierunkowość trochę psuje całościowy odbiór. Black Constellation nie jest tak dobrą płytą jak Perryferya, brakuje jej spójności, wspólnego mianownika dla wszystkich kompozycji. To wciąż ciekawe formalne eksperymenty, ale powodują niepotrzebne rozmycie. I niech zespół nie idzie w stronę Sunday. Z taką topornością Skali nie do twarzy. Proszę za to o więcej takich cudeniek, jak We Will Journey."

[Avatar]

http://wearefrompoland.blogspot.com/2012/02/ostatki-2011-nell-black-glass-skala.html